Podczas pobytu w Szczecinie na Westivalu Sztuka Architektury miałam wyjątkową okazję, jako jedna z nielicznych, zostać oprowadzona po budowie nowego gmachu Filharmonii Szczecińskiej. Wycieczka o tyle nietypowa, że przewodnikiem był sam Alberto Veiga z hiszpańskiego biura Barozzi Veiga - autor projektu.
Filharmonia to aktualnie jedna z dwóch najważniejszych inwestycji w centrum Szczecina (w sąsiedztwie budowa Centrum Dialogu Przełomy / proj. KWK Promes).
Charakterystyczna bryła budynku to wynik analizy zabudowy najbliższego otoczenia działki - kamienic, gmachów publicznych i wież kościołów. Patrząc na elewację sprawia wrażenie pierzei złożonej z identycznych segmentów zwieńczonych spiczastymi dachami. Szkalne panele zostały okryte pionowymi, aluminiowymi elementami, dzięki temu w nocy światło wydobywające się z wnętrza obiektu da odczucie lekkiej, ażurowej formy.
Duże wrażenie zrobiła na mnie konsekwencja w projektowaniu, przeniesienie idei z elewacji do wnętrza. Łatwo to zauważyć już w strefie wejściowej (pionowe podziały ścian) oraz w korytarzach, miejscach dla obsługi (ponowne zastosowanie strzelistej formy). Do sal koncertowych prowadzą reprezentacyjne schody. Tuż przed wejściem na koncert publiczność będzie skupiona w wąskiej przestrzeni hallu, bo według architektów przejście z dużej, swobodnej przestrzeni do mniejszej powoduje wyciszenie i zwiastuje zmianę.
Alberto Veiga w strefie wejściowej budynku
Boczna klatka schodowa
Główna sala koncertowa została zaprojektowana w oparciu o 3 ważne elementy wymienione przez architekta: świetliki, przez które do sali dostaje się naturalne światło, geometria - ze względu na akustykę w pomieszczeniu oraz kolor złoty, który odbija swiatło i nadaje wnętrzu dynamiki. Wydownia pomieści około 1000 osób.
Mniejsza sala koncertowa (ok. 250 osób) zaopatrzona została w drewno na ścianach, falisty kształt sufitu oraz okno za widownią, przez które ciekawscy będą mogli podglądać wydarzenia mające miejsce w tej sali. Pomieszczenie może też pełnić fukcję sali konferencyjnej.
Alberto Veiga zwracał również uwagę na brak zbyt dużej różnorodności materiałów, ponieważ architektura tego miejsca ma być tylko tłem dla ludzi i muzyki.
Przy okazji zapytałam Alberto jak pracowało mu się w Polsce, w tutejszych realiach. Odpowiedział, że ciężko jest być architektem w Polsce;) Na szczęście udało się wybudować obiekt "made in Spain", który doskonale odnajduje się w polskiej rzeczywistości i ma duże szanse otrzymania statusu ikony Szczecina. Mam nadzieję, że przypadek Christiana Kereza nie odstraszy zagranicznych architektów i pozwolimy na realizcję architektury na europejskim i światowym poziomie na polskich działkach!
wizualizacja, źródło: bryla.pl